Od kilku lat dość regularnie jeździmy z Marysią w góry, a głównie w Tatry, które pokochaliśmy od pierwszego wejrzenia 🙂 Jeżeli tak jak my kochasz góry, to mamy dla Ciebie garść wskazówek, które pomogą Ci wygodniej i bezpieczniej przemierzać górskie szlaki. Zapraszamy 🙂
.
Najbardziej bałem się w górach gdy…
Pierwszy raz w Tatry wybraliśmy się kilka lat temu na przełomie października i listopada. Warunki były lekko śniegowe, choć białego puchu nie było bardzo dużo. W wyższych partiach gór szlaki były dodatkowo oblodzone. Z góry sobie założyliśmy, że nie pchamy się za wysoko i jak tylko uznamy że jest niebezpiecznie, to zawracamy. Rozsądna idea, a oto co z niej wyszło:
Noc spędziliśmy w Schronisku “Murowaniec”, które jest rewelacyjną bazą wypadową na:
– wiele wspaniałych szczytów w jego okolicy (Kasprowy, Czerwone Wierchy, Świnica, Kościelec, Granaty, cała Orla Perć)
– piękne i wietrzne przełęcze (Liliowe, Karb, Zawrat, Kozia)
– zawsze malowniczy Czarny Staw Gąsienicowy.
Tego dnia postanowiliśmy spróbować wejść na Kościelec, który przyciągał mnie swoją nazwą, niesławą oraz absolutnie przepięknym, surowym profilem. Najpierw poszliśmy na Czarny Staw Gąsienicowy, a stamtąd w prawo szlakiem na Karb, przełęcz pod Kościelcem. Pierwszy raz szliśmy tym szlakiem, więc nie wiedzieliśmy w jaki sposób kluczy wokół skał. Śnieg zasłaniał nam znaki i w pewnym momencie stwierdziliśmy, że nie wiemy gdzie trzeba iść. Wyglądało jednak na to, że na grzbiet można wejść dość łatwo pobliskim żlebem. Podejrzewaliśmy nawet, że szlak może też tam iść, choć nie widzieliśmy żadnych znaków. Poszliśmy. Na początku było prosto, potem trochę trudniej, ale nic strasznego, aż w końcu zrobiło się na tyle stromo, że zacząłem mieć pewne wątpliwości. Zmieniło się też podłoże. Wcześniej szliśmy w dość płytkim śniegu, a teraz śniegu już prawie nie było, tylko kępy zroszonej szronem trawy i zmarznięta ziemia. Ścieżki na pewno w tym żlebie nie było. W twardej ziemi trudno było wybić jakieś stopnie aby pewnie postawić nogę, a na dodatek robiło się coraz bardziej stromo. Spróbowałem zawrócić, ale szybko uznałem, że w dół jest jeszcze gorzej, bo nie widzę gdzie stawiam stopy. Podzieliłem się moimi wątpliwościami z Marysią, która też wyglądała na solidnie wystraszoną. W dole w okolicy Stawu widzieliśmy ludzi, którzy pokazywali nas sobie palcami. Pewnie opowiadali którędy nie powinno się chodzić. Jeden z nich ruszył szybkim krokiem, a czasem nawet biegiem pod górę, ale nie tą samą drogą co my, tylko bardziej w prawo, tam gdzie faktycznie wiódł szlak. My w tym czasie uznaliśmy, że do dołu już nie zejdziemy, lepiej iść dalej do góry, byleby ostrożnie. Przy każdym kroku wyrąbywałem najpierw butem dziurę w ziemi, aby móc wsadzić w nią czubki butów. Marysia szła za mną. Po kilkunastu metrach bolały mnie już palce u stóp od ciągłego walenia w twardą ziemię. Krok po kroku, metr po metrze weszliśmy w końcu na górę. Niemal w tym samym momencie niedaleko nas pojawił się ten facet, który z dołu zaczął wbiegać w naszym kierunku. Miał ze sobą linę, prawdopodobnie biegł nam pomóc, ale nie zdążył. Nic jednak nie powiedział. Zdyszany usiadł na kamieniu i odprowadził nas wzrokiem.
To wspomnienie jest dla mnie jedną z najważniejszych nauczek z gór. Najedliśmy się wtedy strachu. Na Kościelec oczywiście nie weszliśmy, a po powrocie do domu szybko zakupiliśmy raki i czekany, które w warunkach zimowych są niezbędne. Podczas kolejnych wyjazdów również nie ustrzegliśmy się błędów, choć nigdy więcej nie bałem się tak jak wtedy. Górskie wędrówki nie zawsze są udane (czasem leje kilka dni z rzędu ;)), ale możemy postarać się, by takie były.
.
Nasze praktyczne porady
1. Wchodzi się zawsze łatwiej niż schodzi, więc uważaj by nie pójść za daleko, bo odwrotu już nie będzie. Patrząc z dołu szlak wygląda zazwyczaj na łatwiejszy, niż gdy patrzy się na niego z góry. Wchodząc zawsze oglądaj się za siebie aby sprawdzić, czy w razie problemów będziesz w stanie zejść.
2. Zadbaj o odpowiedni sprzęt
– zimą obowiązkowe są raki, a czekan także przydaje się na trudniejszych trasach, oraz jako zabezpieczenie w czasie ześlizgiwania się w dół (na przykład po tym jak stracisz równowagę i wypadniesz z wydeptanej ścieżki)
– zawsze przydaje się coś przeciwdeszczowego. W górach pogoda może zmienić się w ciągu kilku minut. Nie potrzebna jest super kurtka z Gore-Texu. Wystarczy folia z kapturem – do kupienia w każdym schronisku i kiosku w górskiej miejscowości
– buty za kostkę i z gumowym czubkiem – chronią przed skręceniem, a gumowy czubek zawsze się przydaje. Ja co trochę uderzam w kamienie, albo skałę
– stuptuty – zimą zapobiegają nasypywaniu się śniegu do butów
– odpowiednie ubranie – kilka warstw, na cebulkę, tak by być elastycznym i móc dopasować się łatwo do zmieniającej się pogody.
3. Podczas marszu kontroluj ciepłotę swojego ciała. Polega to na utrzymywaniu równowagi pomiędzy nadmiernym poceniem się i zimnem. Oczywiście latem, kiedy panuje 30-stopniowy upał nie można mówić o żadnej równowadze, ale wiosną, jesienią czy zimą zawsze trzeba chodzić tak, aby pocić się jak najmniej. Można to robić na dwa sposoby:
– odpowiedni dobór stroju – jeśli tylko poczujesz, że jest Ci za gorąco, to zdejmij jedną warstwę ubrań. Jeśli jest Ci za zimno, to załóż coś. Wychodzisz na grzbiet i nagle czujesz mocny wiatr – załóż coś. Schodzisz w las i robi się cieplej – zdejmij kurtkę. Zmiana ubrania to minutowy postój. Opłaca się poświęcić tą krótką chwilę by dopasować strój do panujących aktualnie warunków. Jeśli nadmiernie się spocisz, to będzie Ci się szło źle, a dodatkowo w razie zmiany pogody na gorszą okaże się, że dodatkowa warstwa ubrań nie pomaga, ponieważ pod spodem wszystko jest całkowicie mokre
– zmiana tempa marszu – jeśli jest Ci za zimno, ale czujesz że po założeniu kurtki będzie Ci gorąco, to przyspiesz. Im szybciej idziesz tym więcej ciepła produkuje Twoje ciało. Jeśli jest Ci za gorąco, ale nie masz już co zdjąć – zwolnij. Zmiana tempa jest szczególnie efektywna w marszu pod górę.
4. Uważaj na zmianę warunków pogodowych, przewiduj, reaguj odpowiednio szybko zmieniając trasę lub zwiększając czujność. W idealnych warunkach pogodowych (dobra widoczność i sucho) większość szlaków jest prosta. Wystarczy jednak że pojawi się mżawka, albo deszcz, kamienie zrobią się mokre, i nagle warunki stają się dwa razy trudniejsze. Jeżeli na szlakach zalega śnieg, to robi się cztery razy trudniej, a jeżeli nie ma śniegu, ale każdy fragment skały pokrywa milimetrowa warstwa lodu, to robi się dziesięć razy trudniej.
5. Jeśli chcesz podziwiać widoki, to zatrzymaj się. Szlak górski to nie chodnik. Kamienie, wystające z ziemi, skały, dziury, zwężenia, wszystko to sprawia, że podczas marszu Twój wzrok powinien być skierowany pod nogi, tak by nie postawić stopy w złym miejscu. Jeśli chcesz obejrzeć zapierające dech w piersiach widoki, to zatrzymaj się i rozejrzyj. Nie rób tego w marszu, bo to prosta droga do nieszczęścia.
6. Jeśli jest zimno, to podczas przerw na jedzenie czy picie zawsze zakładaj dodatkową warstwę ubrań (jeśli taką masz). Kiedy idziesz jest Ci cieplej, niż kiedy stoisz lub siedzisz. Nie dopuszczaj do wychłodzenia organizmu, ubierz się. Taką awaryjną kurtkę zawsze trzymaj gdzieś na górze plecaka lub w jednej z łatwo dostępnych kieszeni.
7. Zabieraj ze sobą jedzenie i picie. Niezależnie od tego na jak długą wędrówkę idziesz zawsze warto mieć ze sobą coś do jedzenia. Najlepiej sprawdzają się rzeczy wysokokaloryczne o stosunkowo małej wadze. Czekolada, mieszanka studencka, daktyle suszone. Na całodniowy wypad trzeba też wziąć jakiś normalny posiłek: kanapki, albo przygotowany wcześniej obiad w pojemniku. Do picia dobrze jest mieć herbatę w termosie (szczególnie w chłodne dni), ale woda też daje radę, o ile nie zamarza 🙂 Zawsze bierz trochę więcej niż wydaje Ci się że potrzeba. Tak na wszelki wypadek.
8. W komórce miej zapisany numer do służb ratowniczych. Numer alarmowy do TOPR to 985 albo 601-100-300.
.
Pamiętaj, bezpieczeństwo przede wszystkim. Nie ryzykuj niepotrzebnie i zawsze miej głowę na karku. Góry to nie miejsce dla chojraków. Dbaj również o przyrodę. Nie śmieć, nie niszcz roślinności, nie strasz zwierząt. Postaraj się, aby góry były tak samo piękne dla tych, co przyjdą po Tobie.
.
A jakie Ty masz wskazówki dla innych? Podziel się z nami swoimi patentami na udane górskie wędrówki 🙂 A może tak jak nam zdarzyły Ci się chwile grozy, które nauczyły Cię czegoś ważnego?
2 Comments
Choć ostatnio nie chodzę po górach…;) to wtrącę swoje 12 groszy.
Z wyposażenia warto zaopatrzyć się w choćby minimalną apteczkę i wiedzę jak jej używać (zestaw: bandaż samoprzylepny, jakieś środki przeciwbólowe, plastry i gazę jałową zabieram nawet kiedy liczy się każdy gram), folię NRC (cieniutka, z jednej strony złota z drugiej srebrna (po owinięciu się nią zatrzymuje ciepło), nic nie waży kosztuje 5 zł a kiedy trzeba poczekać na pomoc lub przeczekać załamanie pogody może uratować życie.
“Folia z kapturem” w tatrzańskich często eksponowanych warunkach nie jest najlepszym pomysłem, trudno ją “opanować” na wietrze, łatwo ją o coś zahaczyć, stracić równowagę i nieszczęście gotowe. Jeśli jesteśmy w stanie się poruszać (wytwarzać ciepło) nawet nie całkiem wodoodporna a przeciwwiatrowa kurtka da radę. Pozdrawiam.
Dzięki za uzupełnienie. Apteczkę zawsze warto przy sobie mieć. Folię NRC przestałem nosić od kiedy zacząłem zabierać foliową pelerynę z kapturem. Ona też dobrze trzyma temperaturę jak się w nią ubrać, aczkolwiek jeszcze nigdy jej nie użyłem, ponieważ preferuję rozwiązanie o którym napisałeś na końcu. Jeśli jestem w stanie maszerować, to wolę to robić w ubraniach, które zapewniają mi minimum ciepła (pozostałe staram się oszczędzać na później, kiedy już będę w jakimś suchym miejscu i będzie okazja się ugrzać), niż gotować się we własnym sosie w foliowej pelerynie (po założeniu robi nam się mała szklarnia). Noszę ją tylko na wypadek dużych opadów podczas których się zatrzymuję i przeczekuję. Nigdy jednak mnie jeszcze takie warunki nie spotkały. Zazwyczaj jak pada to taka upierdliwa, czasem marznąca mżawka, a na to nie ma co ubierać pelerynę 🙂 Jeszcze raz dzięki, dobry komentarza 🙂