Cywilizacja ludzka trwa już tysiące lat. Nieustannie się rozwija i prze naprzód, budując coraz to nowsze monumenty utwierdzające nas wszystkich w przekonaniu jak wielka i potężna jest nasza rasa. Przez setki lat ludzie odbyli długą podróż, która pełna jest przełomowych wydarzeń zmieniających codzienność ludzkiej egzystencji w sposób, który kilkadziesiąt lat wcześniej był opisywany tylko przez największych baśniopisarzy. Fantastyczne jest to w jaki sposób rodzajowi ludzkiemu udaje się dostosować do wszystkich zmian. Nieważne skąd wieje wiatr, my zawsze potrafimy ugiąć się w odpowiednią stronę i trwamy, niezłomni.
Nasza elastyczność jest ogromną zaletą, ale ma także swoje ciemne strony. Odkąd ludność zaczęła gromadzić się w dużych aglomeracjach miejskich, lasach z betonu i stali wypełnionych klekotem metalu i plastiku oraz szumiących falami radiowymi i elektromagnetycznymi, odtąd człowieczeństwo, z którego jesteśmy tak dumni, stało się dobrem luksusowym. Kiedyś, kiedy jeszcze nie było komputerów, telefonów komórkowych, smartfonów, tabletów, każdy z nas żył między ludźmi i był od ludzi zależny. Powiedział „Dzień dobry” do gospodarza i zaprosił na ciepłą herbatę, sklepową zapytał co słychać i kazał pozdrowić rodzinę, a z fryzjerem toczył długie dyskusje o polityce, czy zbliżających się świętach Bożego Narodzenia. Ludzie byli otwarci, wyczuleni na najdrobniejsze zmiany w otaczającym ich świecie ludzkich emocji. Kontakt z innymi był dla nas czymś oczywistym, naturalnym, ba!, czymś niezbędnym, albowiem w ten właśnie sposób zaspokajaliśmy naszą potrzebę socjalną, życia w grupie. W końcu jesteśmy stworzeniami stadnymi.
Dziś jest inaczej. Ludzie idą ulicą zapatrzeni w swoje smartfony, zasłuchani w dźwięki dobywające się ze słuchawek podłączonych do odtwarzaczy MP3. Idą pośród tłumu, ale idą samotnie. Tak jak w czasie snu ignorujemy dźwięki do których jesteśmy przyzwyczajeni, tak samo na jawie ignorujemy otaczających nas, nieznanych nam ludzi, którzy stają się tylko tłem, takim samym jak przejeżdżające ulicą samochody, czy pomalowane kolorowym graffiti fasady mijanych budynków. Niewielu widzi smutną dziewczynę siedzącą na murku pod supermarketem, samotnego ojca próbującego uspokoić wrzeszczące dziecko, robotników układających kostkę od wczesnych godzin porannych. Odwracamy wzrok od brudnych ludzi z rozczochranymi włosami przeczesujących śmietniki w poszukiwaniu odpadków zdatnych do utylizacji i udajemy że żebracy proszący o kawałek chleba lub monetę nie istnieją.
Przez dziesiątki lat narastała w nas znieczulica społeczna i będzie rosła dalej, jeśli nic z tym nie zrobimy. Świat staje się coraz bardziej cyfrowy i nie ma od tego odwrotu, ale nie możemy pozwolić, aby nowa, wirtualna rzeczywistość okradła nas z naszych najcenniejszych cech, takich jak współczucie, litość, gościnność, pomoc bliźnim. Niektórzy już teraz częściej przedstawiają się swoim internetowym nickiem niż imieniem i nazwiskiem, a w przyszłości niewątpliwie nadejdzie czas, kiedy będziemy się wysługiwać robotami lub awatarmi, starając się w ten sposób poszerzyć dobę i dostępny dla nas czas, którego dziwnym trafem zawsze mamy za mało. Nie pozwólmy jednak, aby w toku asymilacji nowych zmian i dostosowywania się do nowej rzeczywistości umknęło nam nasze człowieczeństwo. Zatrzymaj się na chwilę, schowaj telefon i rozejrzyj się wokół siebie. Być może zobaczysz rzeczy, których nie znajdziesz na Facebooku i Wykopie. Uśmiechnij się do sprzedawcy w sklepie i zapytaj jak się ma, poczęstuj sprzątaczkę w biurze ciastkiem, podziękuj za czyste biurko i życz jej miłego dnia, kup kwiatka od babci stojącej w cieniu budynku i podaruj go komuś, kogo kochasz, a żebraka proszącego o coś do jedzenia zaproś na posiłek i zapytaj o historię jego życia.
Od czasu do czasu wsłuchaj się w siebie i zduś swój wewnętrzny głos mówiący zawsze „Ja. Ja. Ja.”, a głośno powiedz „My!”.
Kto wie czym świat Cię wtedy zaskoczy…