Zupy są najczęściej omijanym posiłkiem w ciągu dnia. Składa się na to wiele powodów, którymi ja także przez wiele lat się usprawiedliwiałam i w rezultacie zupy jedliśmy tylko w weekendy gdy byliśmy z wizytą u jednej z naszych mam. Długo myślałam w ten sposób: “samą zupą się nie najem, a dwóch dań to mi się gotować nie chce“. Teraz już pokochałam zupy, a dzisiaj napiszę co mnie przekonało i być może zachęcę także Ciebie do częstszego jedzenia zup 🙂
1. Zupy są nisko kaloryczne
“Odchudzam się więc rezygnuję z zupy” jest to często powtarzane zdanie. Owszem odchudzanie zawsze wiąże się z redukcją ilości kalorii ale nie warto tego robić kosztem zupy. Zjedz mniejsze porcje na pozostałe posiłki, a zostaw miejsce na zupę. Zupy są nisko kaloryczne w dużej objętości, dzięki czemu wypełniają nasz żołądek i sprawiają, że na drugie danie zjemy mniej. Wybieraj zupy warzywne bez dodatku mięsa czy tłustej śmietany, które znacząco podnoszą kaloryczność. Tłusty rosół z białym makaronem nie wnosi do Twoje organizmu nic dobrego, z takich zup warto zrezygnować.
2. Zawierają wiele warzyw, dzięki czemu są zdrowe
W zupach stosujemy warzywa, które rzadko je się na surowo, jak np. seler, pietruszka czy burak. Zupy kremy to prawie wyłącznie zmiksowane warzywa (np. dynia lub brokuł). Przygotowane w domu zupy to samo zdrowie, dodaj ulubioną kaszę i otrzymasz sycący posiłek. Na talerzu każdą zupę posyp zieloną pietruszką 🙂 Unikaj gotowych zup w proszku, z chemicznymi dodatkami i glutaminianem sodu, jeśli zupełnie nie masz czasu to zamiast takiej zupy lepiej zjeść surowe jabłko i marchewkę.
3. Łatwo jest je przygotować, przechować i odgrzać
Zupy gotuje się dość szybko, wystarczy pokroić warzywa, a reszta robi się sama. Przeważnie wystarczy jeden garnek więc nie ma dużo sprzątania. Łatwo je schować i podgrzać następnego dnia. Ja zawsze przygotowuję zupy na 2-3 dni, dzięki czemu ciepły posiłek możemy mieć od razu, np. po powrocie z zawodów czy długiego niedzielnego treningu. Jeżeli potrzebujesz podgrzać niewielką część zupy, zrób to w oddzielnym małym garnku. Każde odgrzewanie całości powoduje, że zupa traci witaminy, które rozpadają się pod wpływem ciepła. Raz ugotowanej zupy nie doprowadzaj ponownie do wrzenia, podgrzej tylko tyle aby uzyskać temperaturę odpowiednią do jedzenia.
4. Można je jeść o każdej porze dnia
Kto powiedział, że zupa musi być częścią dwudaniowego obiadu? Równie dobrze możesz ją zjeść na drugie śniadanie lub wieczorem na kolację. Jeżeli na śniadanie jesz kanapki, na drugie śniadanie kanapki i na kolację znowu kanapki to zastąp jeden z tych posiłków ciepłą warzywną zupą. My jemy zupę koło godziny 12-13 a drugie danie godzinę później. Hania dostaje swoją porcję po powrocie z przedszkola (w którym także je obiad) czyli koło godziny 17.
5. W jesienne i zimowe dni wspaniale rozgrzewają
Zimą i jesienią potrzebujemy więcej rozgrzewających posiłków. Latem jemy więcej surowych warzyw i owoców ale gdy robi się chłodniej organizm sam prosi o ciepłą zupę. Ciepłe posiłki podnoszą odporność organizmu i są lżej strawne niż surowe warzywa.
Poznaj przepisy na nasze ulubione zupy. Kliknij!
A jakie są Twoje ulubione zupy? Daj nam znać w komentarzu 🙂
5 Comments
Witaminy w zupie to temat sporny – w końcu giną pod wpływem ciepła, a jak wiadomo, zupę trzeba ugotować 😉
co innego minerały – to metale (jeśli dobrze pamiętam), więc ciepło im niestraszne.
Najlepszy dowóz witamin i minerałów, a więc najlepiej wpływa na organizm i odporność, zapewnia dieta surowa lub bardzo mało przetworzona.
Nie do końca się z tym zgadzam. Witaminy giną pod wpływem ciepła ale nie wszystkie i nie w 100%. Przykładowo likopen obecny między innymi w pomidorach (jeden z najsilniejszych przeciwutleniaczy wśród karotenoidów) zwiększa swoje działanie po ugotowaniu (podobnie luteina i zeaksantyna).
Jeszcze niedawno największym źródłem witaminy C w diecie Polaków były gotowane ziemniaki. Nawet pomimo tego, że nie zawierają dużo tej witaminy i dodatkowo tracą ją w gotowaniu. Po prostu jemy ich tak dużo. Nie wiem jak to teraz wygląda, nie widziałam żadnych ostatnich badań.
Oczywiście nie warto zup nadmiernie rozgotowywać, na talerzu obowiązkowo posypać zieloną pietruszką a na drugie danie koniecznie surówka 🙂 Ważne też żeby słuchać swojego organizmu, mnie na surowym jedzeniu jest za zimno, szczególnie jesienią i zimą potrzebuję gotowanych produktów aby się rozgrzać.
Ale dzięki za komentarz bo rzeczywiście surowe warzywa i owoce są bardzo ważne w codziennej diecie i nie wolno o nich zapominać 🙂
Każdy organizm jest inny, trudno się z tym kłócić 🙂 ja z kolei źle się czuję, jeśli przez kilka dni z rzędu w mojej diecie królują gotowane lub pieczone warzywa. Najlepiej jest, jak surowizny mam minimum 50%-60% posiłków w ciągu dnia.
Z tego, co obserwuję w moim otoczeniu (nie wiem, jak ma się to do ogółu, ale podejrzewam, że dużej różnicy nie ma) większość zup jest rozgotowywana, jak robi się na 2-3 dni, to codziennie trzeba podgotować, smażone jest przesmażane, a pieczone też trzymane w piekarniku za długo. Pisząc o rozgotowywanym witaminach właśnie to miałam na myśli, trochę nieprecyzyjnie się wyraziłam.
Zbaczając trochę z tematu – napisaliście może artykuł o tzw. poście Daniela? Nie udało mi się znaleźć go u Was, a przyznam, że chętnie bym dowiedziała się, co o nim sądzicie.
Przeczytałam książkę dr. Dąbrowskiej “Ciało i ducha ratować żywieniem” i przyznaję, że wyniki jej pracy robią ogromne wrażenie. Teoria wydaje mi się logiczna i chętnie bym spróbowała ale wciąż mam pewne obawy. Do tej pory robiłam kilka jednodniowych głodówek tylko na wodzie i muszę przyznać, że ciężko było mi je znieść, głównie dlatego, że było mi bardzo zimno. Uczucie zimna było zdecydowanie silniejsze i bardziej nieprzyjemne niż głód. Ciepłe napoje nie pomagały, mój organizm zdecydowanie domaga się gotowanych potraw. W książce nie ma także ani słowa o stosowaniu tego postu przez osoby aktywne fizycznie. My biegamy praktycznie codziennie i mam duże wątpliwości czy da to się pogodzić.
Jeżeli kiedyś przeprowadzimy dłuższy post to na pewno o tym napiszemy 🙂 ale jak na razie znam tylko teorię.
Pogrubiłam w tekście fragment mówiący o tym, żeby nie podgrzewać kilka razy całego garnka zupy 🙂