Dzisiaj przedstawiamy historię Kasi. Jeśli nasze teksty nie przekonują Cię do zmiany diety, to może zrobi to Kasia 🙂 Kasia napisała swoją historię jako komentarz do naszego artykułu 7 błędów, które popełniają ludzie jedząc w pracy, ale postanowiliśmy przenieść ją do oddzielnego wątku, tak aby więcej osób miało możliwość się z nią zapoznać.
.
Oddaję głos Kasi:
Ja co prawda uczęszczam nie do pracy, a szkoły (za miesiąc matura), jednak sądzę, że wskazówki do tych dwóch miejsc można stosować zamiennie – szkoła jest nawet lepsza, bo nie mamy ustalonej, czasami absurdalnej godziny na posiłek.
W każdym razie wszystkim sceptycznie nastawionym do tego typu rad mogę jedynie poświadczyć swoim przykładem. Byłam osobą, która potrafiła przez dwa tygodnie nie zjeść żadnego warzywa czy owocu (ziemniaków nie liczę), za to niemal codziennie po drodze do domu były jakieś lody, chipsy, batony etc. Ruch? Po co mi to? Od roku miałam kilka romansów ze zdrowym odżywianiem (głównie sałatki w dużych ilościach), które zawsze kończyło się po paru dniach, głównie przez problemy jelitowe, że tak powiem. Natomiast od jakiegoś miesiąca udało mi się faktycznie zacząć jeść zdrowiej, a przede wszystkim świadomiej. Nauczyłam się zwracać uwagę na to, co pakuję do żołądka, jak się potem czuję, a także czy, kiedy i jak bardzo jestem głodna. Polubiłam owoce i warzywa, zwłaszcza moim sukcesem są jabłka, do których od kilku lat miałam awersję. Do czego zmierzam? Zmiana sposobu odżywiania + jazda na rowerze (warszawskie rowery miejskie, głównie jako środek transportu) i po jakichś dwóch, trzech tygodniach 3 kg mniej. Bez żadnych wyrzeczeń. Bez wyrzutów sumienia, nawet jeśli po drodze trafiło się coś słodkiego.
A nieczęsto się trafiało. Po przeczytaniu książki Allena Carra (mam nadzieję, że autorzy tej strony mnie nie przeklną za to przywołanie ;)) przestałam patrzeć na słodycze czy przekąski typu chipsy w kategoriach jedzenia. Zarówno racjonalnie jak i emocjonalnie, po prostu przez większość czasu gdy patrzę na półki z ciastkami itd. jestem zupełnie obojętna, tak jakby stały na nich butelki z ropą albo kostki mydła. Gorzka czekolada jeździła ze mną przez tydzień, nim choćby ją otworzyłam. Baton musli jeździ ze dwa tygodnie.
Już zbliżam się do konkluzji i przyczyny popełnienia tego komentarza. Poprzedniej nocy naszła mnie straszna ochota na pizzę. W obawie, że pizza będzie mnie męczyła przez kilka dni, postanowiłam ją nazajutrz kupić. Pofolgowałam sobie i skończyłam na gofrze z bitą śmietaną, zapiekance, dużym shake’u i chrupkach Monster Munch czy jakoś tak. Wszystko w odstępach 20-40 minutowych. I co? Nie dość, że nie najlepiej się czułam, byłam w stanie jeść dalej, ponieważ to śmieciowe jedzenie zupełnie nie zaspokaja głodu! W przeciągu ok 1,5 h przyjęłam pewnie ponad 1000 kcal i mogłabym pewnie przyjąć drugie tyle. (Tymczasem zdarza się, że zjadłszy jedno duże jabłko, nie jestem w stanie dokończyć drugiego, po prostu ani się chce, ani mieści.) Na wieczór poprawiłam ciastem ze świąt. Czułam się niezbyt dobrze, nie tyle psychicznie, co fizycznie. Jak człowiek nauczy się zwracać uwagę na swój układ trawienny, takie jedzenie (a raczej proces mielenia go w żołądku) powoduje raczej dyskomfort. A rano w toalecie, cóż, nie sądziłam, że mogę nagle stać się aż o tyle lżejsza 😉
Podsumowując, zdrowe jedzenie się opłaca. Mam więcej energii do życia i nauki, czuję się lepiej, nauczyłam się słuchać swojego układu trawiennego i tego, co mu szkodzi. I jestem najlepszym przykładem tego, że jest to banalne, jako osoba, która nigdy nie przywiązywała wagi do jedzenia, swojego wyglądu czy masy ciała, nie lubiła sportu i nigdy nie była na diecie. Da się, naprawdę. A żywienie w szkole czy pracy, gdzie spędzamy pół dnia (odjąwszy 8 h snu), jest jedną z kluczowych spraw, od których warto zacząć. Zamiast dwóch kanapek z szynką jem zwykle dwa jabłka, czasem jeszcze jakąś kanapkę z warzywami na pełnym ziarnie, i nie rzucam się w domu od razu na cokolwiek, jak to było wcześniej. Jeśli też chcecie zmienić swoje życie na lepsze, nie wahajcie się. Zacznijcie od tego nieszczęsnego jedzenia w pracy, zastosujcie do wskazówek z tego artykułu, a już niedługo zobaczycie pierwsze efekty. Życzę tego wszystkim, a także pójścia dalej – być może niedługo tak jak ja odkryjecie, że ten fast food czy chipsy w ogóle już was nie kuszą. I sami się zdziwicie, jak mogliście tyle tego jeść 😉 Powodzenia!
P.S. Zmieniając swój sposób żywienia etc. zaczynam zdawać sobie sprawę, że jedząc bezmyślnie i śmieciowo (czy też półśmieciowo) jemy o wiele więcej niż faktycznie potrzebujemy, właśnie przez te puste kalorie (czy jakkolwiek to nazwać), których organizm nie jest w stanie wykorzystać.
Kasia
.
Dziękujemy Kasi za ten komentarz, to naprawdę ciekawa i inspirująca historia pokazująca, że każdy z nas boryka się ze swoimi małymi i dużymi słabościami i że każdy z nas może je przezwyciężyć. Czasami po prostu potrzebny jest odpowiedni bodziec 🙂
.
W komentarzach możecie przesłać pozytywną energię do Kasi i… za miesiąc matura, więc trzymajmy kciuki 🙂