Zbliża się Boże Narodzenie, czas choinki, prezentów, rodzinnych spotkań, śpiewanych wspólnie kolęd i… niekontrolowanego niczym obżarstwa 🙂 Przyznaj się, Wigilijny stół kojarzy Ci się z wielkim brzuchem! Jeżeli się mylę, to super, chciałbym się mylić w taki sposób częściej. Jeżeli mam rację, ale chcesz bym za rok się mylił, to czytaj dalej 🙂 Na wesoło, choć całkiem poważnie, opiszę jak nie przytyć przez święta 🙂
Ach, Wigilia… 12 potraw, z czego każda obowiązkowo musi być inna. Co poradzić, taka tradycja 🙂 Piękna tradycja, a jakże! Nie oznacza to jednak, że okres świąt Bożego Narodzenia musi być kojarzony z pochłanianiem ogromnych ilości jedzenia. Powiem więcej, nie powinien być. Jak to zmienić? Cóż, łatwo nie będzie ale jeśli drzemie w Tobie chęć rozwoju osobistego i walki ze swoimi słabościami, to właśnie zbliża się doskonała ku temu okazja.
1. Pierwszym i najważniejszym krokiem jest rozmowa z samym sobą. Czy chcesz wejść po świętach na wagę i zobaczyć 3 kilogramy więcej na liczniku? Nie? W takim razie musisz to sobie wyraźnie uświadomić i postanowić, że tym razem będzie inaczej. Tym razem, oprócz wszystkich radości jakie niosą ze sobą święta, Ty będziesz się cieszyć z jeszcze jednej rzeczy: pokonania samego siebie. To musi być Twoim celem, a nie tylko zarysem potencjalnej możliwości, która ma szansę się wydarzyć w przypadku gdy zajdą nieokreślone okoliczności o nieokreślonej porze. Najlepiej będzie, jeżeli ten cel sobie zapiszesz na kawałku papieru. Ot tak dla siebie. Zapisany cel ma kilkukrotnie większą szansę na realizację 🙂
2. Zmobilizuj swoją silną wolę i nakarm ją w odpowiedni sposób. Uświadom sobie jaki cel Ci przyświeca i jakie korzyści odniesiesz. Kilka przykładowych:
– będę zdrowszy(a)
– będę czuć się lepiej (bez zgagi i bólów brzucha)
– będę czuć się lżej i radośniej
– spędzę więcej czasu w ruchu
– udowodnię sobie że potrafię
– nie będę musiał(a) się po świętach znów odchudzać
– rodzina będzie mi zazdrościć
– kiedy sąsiadka spyta jakie są moje noworoczne postanowienia nie wymienię odchudzania
– powiem babci że nie mogę zjeść tego (obrzydliwego) śledzia, bo trzeba zachować umiar
Znajdź coś, co Cie motywuje i najlepiej zapisz to pod swoim celem jako lista argumentów.
3. Zachowaj umiar. Kiedy już przyjdzie co do czego, czyli zasiądziesz przed stołem, na którym jest tak dużo różnych mis, półmisków, talerzy, dzbanków, szklanek i kieliszków, że nie ma gdzie postawić bigosu, zupy, smażonego karpia oraz szesnastu rodzajów ciast… weź głęboki oddech i pamiętaj, że to nigdy nie miała być równa walka 🙂 Nie jesteś jednak na straconej pozycji. Przeciwnik zastosował zmasowany atak, ale Twoją przewagą jest genialna taktyka. Do wyboru masz co najmniej dwie:
– jeżeli jesteś zobligowany(a) przez otoczenie do spróbowania wszystkich 12 potraw, to musisz kontrolować aby lądowały na Twoim talerzu w małych porcjach. Pokonaj dowódców, a piechota pójdzie w rozsypkę! Wymaga to dyscypliny, techniki i wytrwałości, ale masz to w sobie!
– jeżeli otoczenie nie obliguje Cię do próbowania wszystkich potraw, lub też masz to głęboko w bigosie, to lepszą taktyką będzie zorientowanie się zawczasu w pełnym repertuarze planowanym na ten szczególny wieczór (nie zapomnij wypytać o dania oczekujące w kolejce na miejsce na stole), a następnie wybranie 2-4 spośród nich, którymi zaspokoisz swój głód. Jest to o tyle lepsze rozwiązanie, że nie robisz ze swojego żołądka wiedźmowego kociołka, w którym ląduje dosłownie wszystko, a zamiast tego możesz się delektować ulubionymi potrawami w większej ilości. Niech ta urocza wizja nie zmąci bynajmniej Twej czujności. Inne dania będą wołać do Ciebie z dosłownie każdego zakamarka stołu: “zjedz mnie, zjedz mnie…“. Ale Ty nie ulegniesz!
“Musisz być jak bulterier! Jak wściekły byk! Jak Tommy Lee Jones w “Ściganym”!” 😉
4. Możesz wygrać bitwę, ale czy wygrasz wojnę? Boże Narodzenie nie kończy się na stole wigilijnym. Co to to nie. Następnego dnia, kiedy w Twoich trzewiach wciąż trwają jeszcze porządki, następuje kontrofensywa – rodzinne tournée. Przecież odwiedzasz jeszcze drugą mamę, babcię, dziadka, ciocię, wujka, stryja, ch… orych znajomych 😉 A tam wszędzie serwowane masz resztki z dnia poprzedniego. Jeszcze pół biedy, gdyby to te resztki faktycznie zniechęcały, ale nie! Ta pieprzona (dosłownie) zupa, czy sałatka jedna z drugą się przegryzła i teraz jest lepsza niż wczoraj! I od nowa orka na ugorze…
Oj tak. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, jedna bitwa nie wygrywa wojny. Zachowaj czujność do końca!
5. Staraj się wybierać potrawy zdrowsze. Przynajmniej w tym przypadku ich mnogość oraz różnorodność jest Twoim sprzymierzeńcem. Unikaj jedzenia dużej ilości smażonek i potraw tłustych. Pamiętaj, że jako naczelny strateg królestwa musisz wykazać się ponadprzeciętną mądrością. Wiesz na przykład, że nie będzie Ci służyć również znaczna ilość słodkości, takich jak ciasta, ciastka, cukierki, więc zastępujesz je dostępnymi zazwyczaj na stole owocami. Nie zapomnij o warzywach, które mogą się stać jednym z Twoich najlepszych sprzymierzeńców.
6. Ruch i mobilność to podstawa. Nic tak nie dezorientuje wrogiej armii jak niespodziewany spacer, najlepiej co najmniej godzinny. Jeśli biegasz, lub uprawiasz inny sport, to nie wahaj się wpleść w harmonogram świąt jakiejś lekkiej jednostki treningowej. Zapewniam, że poczujesz się lepiej. Dodatkowo podczas spacerów można miło spędzić czas delektując się pięknem przyrody, intymnymi rozmowami i świadomością, że podczas gdy inni wydają już ostatnie tchnienia wpadając twarzą we własny talerz, Ty mobilizujesz nowe siły.
.
Warto zadbać o siebie w czasie zbliżających się świąt, co najmniej tak samo dobrze jak dbasz o swoich bliskich 🙂 Życzymy powodzenia! 🙂
Ale nie martw się jeśli nie uda Ci się opanować apetytu. Ważniejsze niż to co jesz między 24 grudnia a 1 stycznia jest to co jesz między 2 stycznia a 24 grudnia 🙂
. .
A Twoim zdaniem? Jak nie przytyć przez święta? Jak wygląda Twoja Wigilia? Zawsze jest za dużo jedzenia? A może nietypowo i zdrowo? To jak, podejmujesz wyzwanie? 🙂
4 Comments
Ja to mam taki dziwny metabolizm, że im więcej zjem na takich większych uroczystościach, tym mniej rano ważę, więc zawsze jem ile chcę i nie tyję 😛
Ale zawsze staram się wybierać zdrowsze produkty. Wszystkich potraw świątecznych nie próbuje, bo nie jem ryb, więc już kilka odpadnie, ale na szczęście rodzina już to zrozumiała i dała mi spokój 🙂
U mnie w rodzinie na szczęście jest więcej osób nie opychających się na święta i wygląda to tak, że takiego np krokieta czy smażonego karpia dzielimy na 2-3 (a czasem i 4) kawałki, żeby tylko spróbować, a główną częścią są potrawy zdrowsze i bardziej lekkostrawne.
Z ciastami nie mam problemu, bo walczę z refluksem za pomocą diety i jak sobie przypomnę, jak potrafi boleć i męczyć, to odechciewa mi się ciast i smażonego w większych ilościach 🙂 no i jest dobrym wytłumaczeniem na nieopychanie się przy stole 😉
Obie szczęściary 🙂
Ale pamiętacie też te inne czasy, co? 🙂
Niestety tak 😀 u części rodziny, z którą zasiadam przy świątecznym stole, nadal to działa i później narzekają na bolące brzuchy i popijają colę “dla lepszego trawienia, bo jak tu nie zjeść tylu dobrych rzeczy?”. Na szczęście co roku po trochę zmienia się na lepsze 😉