Każdy nas ma w sobie zbiór głęboko zakorzenionych przekonań, kształtowanych w nas, z przerażającą regularnością, już od wczesnych lat dziecięcych. Bierzesz je za cechy swojego charakteru, za coś, z czym się urodziłeś i nie możesz zmienić. Identyfikujesz się z tymi przekonaniami, działasz i myślisz według nich, a nawet tworzysz nowe, bazując na tych, które już tak dobrze znasz. Czujesz się z nimi bezpiecznie. No bo przecież kim byłbyś bez nich? Ta myśl zdaje się nie tyle przerażająca, co abstrakcyjna. Ale to żadna abstrakcja. Mowa jest o ego, które rządzi Tobą na co dzień i przeprowadza przez pełne spektrum stanów emocjonalnych, od ponurego przygnębienia aż do niebiańskiej ekstazy. Żeby zobrazować Ci o co mi dokładnie chodzi, postawie jedno pytanie na które spróbuj sobie szczerze, logicznie odpowiedzieć.
Dlaczego cały czas porównujesz się z innymi?
Daj sobie naprawdę kilka dobrych minut aby skonfrontować się z tym pytaniem.
Jestem pewny, że używając logiki dojdziesz do dość absurdalnych wniosków. Jeśli nie, to znak, że trzeba odpowiedzieć sobie na to pytanie jeszcze raz. Porównywanie się z innymi jest ogromną pożywką dla ego. Prawdopodobnie największą. Wyobraź sobie następującą sytuację: w letni, słoneczny dzień spacerujesz sobie po mieście. Nagle mijasz człowieka o niewątpliwej urodzie, w modnych, markowych ubraniach. Twój wewnętrzny chochlik, niczym najlepszy chirurg, precyzyjnie wybiera odpowiednie przekonanie i machina rusza. Bez Twojej zgody, zupełnie niezauważenie. Rodzi się myśl, że jesteś trochę gorszy, bo przecież tamten przechodzień był taki ładny i dobrze ubrany. Nie myślisz już, że to w żaden sposób nie określa ich jako ludzi. Ego skutecznie blokuje logikę w obawie, że pozbawi go ona najlepszej pożywki. Tym samym, pozwalasz przejąć kontrolę nad sobą i utkwić w negatywnym uczuciu. Utożsamiasz się ze swoim ego i cierpisz. W moim przykładzie masz szczęście, bo cierpienie trwa tylko chwilę. Mijasz żebraka, który w geście rozpaczy wyciąga tylko swoje chude ręce prosząc o jakieś drobne. Bo wszystko mu się posypało, stracił rodzinę i dom, stracił kontrolę nad własnym życiem. Dajesz mu kilka złotych i odchodzisz. Jesteś dobrym człowiekiem i oczywiście współczujesz facetowi, ale pojawia się jednocześnie miłe uczucie. Myślisz, że może i nie jesteś aż tak urodziwy i ładnie ubrany, ale przynajmniej nie przegrałeś swojego życia TAK JAK tamten żebrak. Znowu porównanie. Ale tym razem uczucie pozytywne. Poddając się za każdym razem ego jesteśmy skazani nie nieustanną huśtawkę nastrojów. Bo chociaż w życiu po sobie tego nie pokażesz (ego Ci podpowiada, że byłaby to słabość, na którą nie możesz sobie pozwolić), nawet najmniejsze impulsy mają wpływ na Twoje samopoczucie.
Ego nie pozwala być szczęśliwym na dłuższą metę. Bo co to za szczęście, które może w jednej chwili przemienić się w smutek chociażby w zależności od tego, czy ktoś powiedział coś nieprzyjemnego o Tobie? Ego buduje swoją pozycję karmiąc się pochwałami, zwycięstwami, słowami uznania. Jeśli nie wygrywasz, nie jesteś znany ani lubiany, to w zasadzie kim jesteś? Wiele osób nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Sam widzisz, że ego to dom postawiony na piasku. Szybko się go buduje, ale równie szybko może się zawalić. Wystarczy, że nieświadomie uruchomisz konkretne przekonanie, które Twoje ego przetworzy na negatywne emocje. Nieświadomie identyfikując się z nim sam przysłaniasz sobie rzeczywistość i żyjesz w czymś zupełnie nieprawdziwym. W iluzji kreowanej przez pryzmat Twoich fałszywych przekonań. Twoje ego każe Ci myśleć, że nie obejdziesz się bez 60-calowego telewizora, drogich ubrań, pięknego domu, czy innych, zupełnie zbędnych dupereli. Bo przecież masz zakodowane, że więcej znaczy lepiej. Twoje ego każe Ci być ambitnym, bo masz zakodowane, że takim trzeba być. Inaczej nie zyskasz uznania, którego Twoje ego przecież tak potrzebuje aby poczuć się lepiej. Musisz sobie uzmysłowić, że nie jesteś taki, jaki Ci się wydaje. Nie jesteś złośliwy, niecierpliwy, egoistyczny, nieczuły, chamski, głupi ani brzydki. To tylko produkty Twojego ego, wytworzone w oparciu o zakorzenione przekonania i wzorce. A Ty się z nimi utożsamiasz.
Jeśli chcesz polepszyć jakość swojego życia, trzeba to zrozumieć. Inaczej nie będziesz w stanie w pełni pokochać siebie, bo Twoja wartość będzie ciągle uzależniona od źródeł zewnętrznych. I w zależności czy zbierasz pochwały czy nagany, będziesz siebie kochał lub nienawidził. A nie kochając siebie, nie będziesz w stanie naprawdę pokochać innych. Jestem zdania, że każdy człowiek jest z natury dobry, tylko wielu z nich, działając pod dyktando swojego ego i konfliktów wewnętrznych przez nie spowodowanych, gubi się. Frustracja, brak miłości, poczucie bycia gorszym pcha ich w świat negatywnych emocji. Aż w końcu permanentnie uosabiają się z tymi emocjami. Ale to nie znaczy, że są gorsi. To znaczy, że ich ego i przekonania kompletnie przysłoniły im świat.
Powiedz mi: jak ma być inaczej, skoro od dziecka masz kładzione do głowy, że trzeba ciężko pracować, że trzeba osiągnąć sukces, że trzeba wszystko robić najlepiej, że trzeba być ambitnym? Od dziecka tworzy się iluzję do której dążymy. Automatycznie tworzą się podziały na lepszych i gorszych, czyli tych, którym udaje się spełniać wymogi narzucone przez społeczeństwo i tych, którym to nie wyszło. A podczas całego procesu, który trwa dziesiątki lat, a nawet całe życie, Twoje ego rośnie, rośnie i rośnie. Rośnie też zgorzknienie i frustracja, bo życie zdaje się być strasznie męczące tymi ciągłymi zmianami nastroju. Na pewno chcesz aby jak najczęściej towarzyszyło Ci to przyjemne uczucie gdy w spokoju obcujesz z naturą, wykonujesz pracę, która naprawdę Cię fascynuje lub przebywasz z kimś, kogo towarzystwo sprawia Ci szczerą radość. Te uczucia są po stokroć ważniejsze od tych, które funduje Ci ego. Jeśli swoją wartość budujesz w momentach, w których wygrywasz zawody, jesteś znany, sławny czy szanowany, albo kiedy ktoś Cię chwali, powinna zapalić Ci się lampka ostrzegawcza. To droga donikąd. Żyjąc świadomie i nie poddając się za każdym razem swojemu ego odcinasz pępowinę. Zaczynasz dostarczać coraz mniej pokarmu, aż w końcu ten złośliwy chochlik zostaje pozbawiony prawa głosu, a Twoje życie nabiera kolorów. Rzecz jasna ego ma swoje sztuczki aby utrzymać się przy życiu. Ono zawsze będzie starało się zwrócić na siebie całą uwagę i ponownie Tobą zawładnąć. Będzie próbowało zbagatelizować problem kusząc, aby zostać przy tym co tak dobrze znasz i przy czym czujesz się bezpiecznie, chociaż nie do końca szczęśliwie.
Medytacja jest znakomitym ćwiczeniem na ujarzmienie i poznanie swojego ego. Obserwuj, ale nie utożsamiaj się. Przeżywaj, ale nie daj sobą sterować. Akceptuj, ale nie szukaj winy.
Jesteś takim samym człowiekiem jak te pozostałe 7 miliardów na ziemi i masz takie same prawa do życia jak inni, nie mniej, nie więcej. Tylko i wyłącznie przez pryzmat własnego ego jesteś lepszy lub gorszy. A gdyby tak pominąć te dwa słowa, ciążące niczym wielkie głazy, co by wtedy zostało?
Jesteś!
1 Comment
Bardzo dobry tekst lecz mam pytanie. Co jeśli nie myślimy źle o sobie i mamy adekwatne poczucie własnej wartości ani zawyżone ani niskie a robią to notorycznie nasi bliscy? W sensie mówią nam ciągle tego typu teksty: “Do ideału to Ci wiele brakuje” …podczas gdy Ty wcale nie chcesz być ideałem, bo ideały przecież nie istnieją a w przekonaniu takich ludzi powinieneś dążyć do jakiegoś wymyślonego ideału aby uważali Cię za godnego ich szacunku lub, “jesteś za mało ambitny”, “za piękna to Ty nie jesteś”, takie ciągłe pokpiewanie aby próbować wpłynąć negatywnie na poczucie Twojej wartości. Z czym się to wiąże i czemu ludziom nie wstyd wprost tak do kogoś mówić? Tak się zachowywać? Co to mówi o człowieku który w tej sposób do drugiego mówi? Dlaczego próbuje wpłynąć negatywnie na czyjeś postrzeganie siebie? Bardzo proszę autora o interpretację. Nawet jeśli my wiemy że to nie prawda dlaczego tym osobom tak zależy żebyśmy wiedzieli że mają o nas tak niską ocenę?