Moje wspomnienia wspólnych wyjazdów z rodzicami, kiedy byłem jeszcze dzieckiem, wiele razy powracają na łono przyrody. W tamtym czasie noc pod namiotem była czymś niezwykle fascynującym, czymś na co się czekało z niecierpliwością. Kolacja gotowana na kuchence gazowej, zabijanie komarów przed położeniem się spać, poranna rosa i wiecznie aktualne “Nie dotykaj ścianek, bo zacznie przeciekać!”. Samo rozbijanie namiotu było mistycznym rytuałem, którego tajniki znał tylko mistrz ceremonii, czyli tata. Dopiero w późnych latach szkoły podstawowej nauczyłem się samodzielnie rozstawiać namiot, ponieważ była to jedna z konkurencji podczas turniejów PTTK 🙂
Lata mijały, a człowiek z roku na rok stawał się coraz wygodniejszy. Coraz rzadziej jeździło się pod namiot, a coraz częściej nocowało się w pokojach, pensjonatach. Gdzieś zagubiła się ta młodzieńcza pasja i radość z każdej nocy spędzonej w namiocie. Ale nie na zawsze…
W ostatnim czasie postanowiłem spróbować ponownie trochę bardziej biwakowego stylu podróżowania i z przyjemnością stwierdziłem, że wciąż mi się to podoba. Planując wyjazd nie nastawiasz się, że musisz być tu czy tam dokładnie w dany dzień. Możesz dowolnie modyfikować swoje plany, byleby tylko znaleźć kawałek podłoża, na którym można rozbić namiot. Kiedy kładziesz się spać usypia się szum wiatru głaszczącego trawę i bujającego w koronach drzew, a budzi cię śpiew ptaków, jednostajny plusk strumienia, albo pierwsze promienie wschodzącego słońca. Niezwykle przyjemne chwile, ale niewątpliwie trzeba być odpowiednio przygotowanym, aby móc się nimi rozkoszować. Nie zwraca się uwagi na piękne okoliczności przyrody, kiedy całą noc człowiek trzęsie się z zimna, od kilku dni bolą go plecy, a na śniadanie jest suchy chleb z dżemem, co to to nie 🙂
Jak więc przygotować się na taką wyprawę? Oto kilka podstawowych rzeczy, które należy ze sobą zabrać
Forma fizyczna
Noszenie całego dobytku na własnych plecach przez wiele kilometrów to ciężka tyra. Nie bez powodu ślimaki i żółwie są jednymi z najwolniejszych zwierząt. Idąc z pełnym plecakiem zawierającym ubrania, śpiwór, namiot, matę do spania oraz jedzenie i picie na kilka dni można się nieźle umęczyć, bo przecież waży to cholerstwo ładnych kilka-kilkanaście kilogramów. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że z każdym posiłkiem ubywa nieco bagażu 🙂
Namiot
Nie mam zamiaru udawać wszechwiedzącego guru. Tak jak pisałem przez wiele lat nie miałem do czynienia z namiotami, ale wiem na pewno, że przy wyborze namiotu ważne są następujące rzeczy:
– namiot powinien być lekki (aby można go było wszędzie ze sobą zabrać)
– powinien mieć konstrukcję samonośną, czyli może stać bez wbitych śledzi czy szpilek (dzięki temu można go rozstawić na każdym podłożu)
– powinien cechować się dobrą wodoodpornością (pogoda nie zawsze jest taka, jaką sobie wymarzyliśmy)
Niedługo mam zamiar kupić jakiś mały namiocik dla naszej trzyosobowej rodzinki, więc jeśli chcesz wiedzieć na co ostatecznie padł nasz wybór, to daj znać. Na pewno będę kierował się powyższymi kryteriami.
Śpiwór
Spanie, odpoczynek, to bardzo ważne elementy podróży. Jeśli się nie wyśpisz, to następny dzień nie będzie należał do przyjemnych i zamiast delektować się podróżą, będziesz tęsknić za domem. Komfort w nocy zapewniają trzy rzeczy: ochrona przed deszczem (namiot), ochrona przed twardym podłożem (mata) oraz ochrona przed zimnem (śpiwór). Dobry śpiwór to podstawa. Oczywiście do wyboru jest mnóstwo różnych marek, rodzajów i rozmiarów i nie będę tutaj wyrokował co jest, a co nie jest najlepsze. Ja na szczęście zakup śpiwora i jego pierwszy test mam już za sobą. Idąc za radą brata kupiłem sobie i Marysi śpiwory Cumulusa. Są dość drogie, ale sprawują się rewelacyjnie. Puch grzeje fantastycznie, a dodatkowo są leciutkie i małe, przez co bardzo wygodne w podróży. Polecam 🙂 Nie oznacza to jednak, że nie można inaczej. Gacek spał z nami w śpiworze z Decathlonu i też nie narzekał. Kwestia dobrania odpowiedniego modelu do swoich wymagań (minimalna temperatura komfortowa, waga, rozmiar) i możliwości (cena).
Mata
W ostatnich latach pojawiły się na rynku lekkie i cienkie maty samopompujące, które wygodnie wcisnęły się pomiędzy tradycyjne materace oraz karimaty piankowe. Od ponad roku posiadam taką matę i moje wrażenia są pozytywne. Jest lekka i szybko się ja dmucha (z tym samopompowaniem to bym nie przesadzał…), jest też wygodniejsza od karimaty (bardziej miękka), ale z drugiej strony jest delikatna i ciężko się ją zwija. Jak z każdym dmuchańcem trzeba uważać, aby jej nie przedziurawić, bo jak już zacznie uchodzić powietrze, to klapa. Karimata ma tą przewagę, że można ją rozłożyć nawet na leśnej ściółce i spać pod gołym niebem. Z moją matą samopompującą raczej bym się na to nie odważył, chyba że z konieczności. O taką mam, choć jak kupowałem była sporo tańsza (chyba około 70 PLN).
Jedzenie i picie
Skoro już wiemy, że wyśpimy się jak należy, to trzeba się jeszcze najeść i napić 🙂 Powszechnie wiadomo, że jak Polak głodny, to zły. Planując wyprawę trzeba zabrać ze sobą odpowiednio dużo jedzenia, aby nie chodzić głodnym. W planach należy uwzględnić potencjalne wizyty w miejscach, gdzie zapasy żywności można uzupełnić. Warto poświęcić trochę czasu na przygotowanie prowiantu w taki sposób, aby jedzenie było apetyczne (nawet na zimno) i nie stawało się przykrym obowiązkiem podczas przerw w marszu. Dodatkowo fajnie jest mieć ze sobą termos z czymś ciepłym do picia – przydatne szczególnie wtedy, kiedy pogoda nie jest idealna. Podczas ostatniej wyprawy wziąłem ze sobą jedzenie na 4 dni i starczyło mi idealnie do samego końca. Nie wszystkie posiłki były idealne, ale śniadania przynajmniej miałem mistrzowskie 🙂 Owsianka rulez! 🙂
Odpowiednie ubranie i buty
Nie chcę się tutaj rozpisywać, bo o ciuchach dla wędrowców można pisać całe tomy poezji. Moja zasada jest taka: biorę ciuchy na pogodę, której się spodziewam, oraz na pogodę, która jest możliwa, nawet jeśli się jej nie spodziewam. Lepiej nieść trochę więcej, a nie zamarznąć w razie nagłego ochłodzenia, śnieżycy, czy ulewy (wędruję głównie po górach, a jak wiadomo pogoda w górach jest kapryśna i może zmienić się bardzo szybko). Dodatkowo od wielu lat nie jestem zwolennikiem drogich kurtek przeciwdeszczowych, lub tez peleryn. Jak maszerujesz w deszczu, to tak czy siak przemokniesz do suchej nitki. Jak nie od zewnątrz, to od wewnątrz (spocisz się, szczególnie w górach). Dlatego pelerynę przeciwdeszczową noszę, ale głównie jako zabezpieczenie przed totalnym oberwaniem chmury, albo po to by się rozgrzać (po założeniu człowiek czuje się jak w szklarni). Drugą zasadę, do której się stosuję, to: kontroluj ciepło swojego ciała. Jeśli idę i zaczynam się zbyt mocno pocić, to zdejmują niepotrzebną warstwę ubrań. Jeśli jest mi za zimno, to się ubieram. Wolę poświęcić minutę tu i minutę tam na szybki “przepak“, niż iść później cały dzień w koszulce całkowicie mokrej od potu. Oczywiście w upały nie ma na to rady, taki mamy klimat 🙂
Co do butów: preferuję lekkie buty górskie, całoroczne. Nadają się do wędrowania zarówno w zimnie jak i w cieple, choć podczas upałów człowiek ma ochotę założyć sandały.
Solidny i wygodny plecak
Tutaj staję przed sporym dylematem. Podczas ostatniego wypadu żywota dokonał mój duży plecak 60-litrowy, który miałem od 17 lat. Służył mi wiernie i złego słowa o nim nie powiem, ale oto nadszedł ten moment, kiedy muszę rozejrzeć się za czymś nowym. Nie wiem jeszcze co dokładnie kupię, ale na pewno będzie to plecak podobny rozmiarowo i wykonany z solidnych materiałów. W końcu to zakup na lata i nie warto tutaj oszczędzać na wykonaniu. Warto za to zadbać, aby wraz z plecakiem posiadać nieprzemakalny pokrowiec chroniący Twój dobytek przed deszczem. Podczas złej pogody będzie jak prawdziwy skarb i pozwoli Ci rozkoszować się suchym i ciepłym śpiworem 🙂
Jeśli znasz jakąś promocję na plecaki turystyczne, to koniecznie daj znać! 🙂
Wiadomo, taki sposób podróżowania nie jest dla każdego. Po co nosić ze sobą tyle rzeczy? Po co spać na twardej ziemi? Po co marznąć? Po co zakładać mokre ubrania?
Nie wiem. Ale wiem, że to jest właśnie przygoda. Do zobaczenia na szlaku? 🙂
2 Comments
Jak dla mnie idealnie ale w naszych Tatrach biwakowanie jest niestety zabronione. Nie wiem jak np w Bieszczadach bo w tym roku wybieramy się po raz pierwszy. Ale czekam na dalsze rozwinięcie tematu 😀
“Kolacja gotowana na kuchence gazowej, zabijanie komarów przed położeniem się spać, poranna rosa i wiecznie aktualne „Nie dotykaj ścianek, bo zacznie przeciekać!”. ”
Jak żywo przypomniały mi się wakacje z rodzicami pod namiotem 🙂
Tak, spanie w parkach narodowych pod namiotem jest zabronione poza oznakowanymi miejscami. Ale nie trzeba od razu jechać do parku narodowego 🙂
Dodatkowo w okresie, kiedy nadal w górach leży pokrywa śnieżna, można się spotkać z wyrozumiałością na szlaku 🙂